„Przez ponad trzynaście lat trenowałam pióro w prasie. […]
Kiedy osiągnęłam dziennikarski szczyt i powinnam była odcinać
kupony od swojej kariery, zniszczyłam wszystko i odeszłam donikąd,
żeby wreszcie robić to, o czym zawsze marzyłam: pisać książki.”
(s.12)
Katarzyna Bonda dopięła swego: pisze książki, a dokładniej
powieści kryminalne; fakt, że są to powieści kryminalne, a nie
kryminały, jest istotny. Do tej pory przeczytałam „Florystkę”
i „Tylko martwi nie kłamią”, ale mam zamiar wygospodarować
kiedyś trochę czasu na przeczytanie tetralogii kryminalnej „Cztery
żywioły Saszy Załuskiej”. Bonda, gdy już rzuciła pracę jako
uznana dziennikarka, wytrwale poznawała tajniki warsztatu
pisarskiego, czyli narzędzia, którymi posługują się pisarze, by
ich powieść nie składała się z mniej lub bardziej chaotycznie
rozrzuconych elementów, ale była konstrukcją dopracowaną. Moje
czytelnicze doświadczenie z prozą pisarki potwierdza, że opanowała
ona warsztat do perfekcji. Natomiast z wywiadów z autorką
dowiedziałam się, że zanim jeszcze zasiądzie za ekranem
laptopa, by pisać, tworzy precyzyjne plany, w których rozpisuje
poszczególne sceny, a także kwestionariusze bohaterów. Pozwala jej
to zapanować nad całym bałaganem, jakim jest jeszcze niestworzony,
będący początkowo jedynie kruchą ideą, świat powieści.
Dlatego
też nie powinno nas dziwić, że w jej poradniku, „Maszynie do
pisania” znajdziemy właśnie rady dotyczące rzemiosła
pisarskiego. Zadziwia jak wiele spraw trzeba przemyśleć i
dopilnować zanim wystuka się na klawiaturze pierwsze zdanie swojej
pierwszej powieści. Bonda daje nam do rąk narzędzia. Czy cokolwiek
z nimi zrobimy to już nasza sprawa, sprawa naszej samodyscypliny i
pracowitości. Tych, którym pozostały resztki wiary w dotyk muzy,
autorka próbuje otrzeźwić, zaś tym, którzy potrafią godzinami
ślęczeć nad pustym monitorem z migającą kreską, daje przykłady
inspiracji.
Kurs
Katarzyny Bondy dotyczy oczywiście klasycznego typu powieści z
rozbudowaną, linearną fabułą. Pisarka pomaga w stworzeniu
psychologicznie wiarygodnych bohaterów, zbudowaniu przemyślanego
świata przedstawionego i wybraniu typu narracji. Przypomina, że
dialog to mowa potoczna, a więc język raczej niepracujący na
najwyższych rejestrach. Zwraca uwagę na kontrę odgrywającą
bardzo istotną rolę na każdej płaszczyźnie dzieła. Bez treningu
nie ma mistrza, dlatego też najbardziej ambitni mają okazję
wykonania ćwiczeń pisarskich kończących każdy rozdział. Bonda
ostrzega, że praca pisarza to zawód dla szaleńców (oczywiście w
pozytywnym tego słowa znaczeniu); sława nie przychodzi szybko, a
czasem nawet wcale, natomiast trudy, jakim każdy autor książek
musi sprostać, bywają przytłaczające. Załamania nerwowe pisarzy
i syndrom pustej kartki to chyba nie do końca mity.
Dla
mnie „Maszyna do pisania” była poradnikiem orzeźwiającym i
otrzeźwiającym, otwierającym oczy na wiele spraw związanych z
pisaniem, mnogość decyzji, jakie musi podjąć autor, zanim jego
mglista idea oblecze się w słowo. Powieść musi mieć konkretnych
bohaterów, których śladami czytelnik będzie chciał podążać,
wciągającą fabułę, akcja zaś musi toczyć się w jakimś,
najlepiej niedostępnym w normalnym życiu czytelnikom miejscu, i tak
dalej, i tak dalej… Do zbudowania świata przedstawionego możemy
użyć tylko jednego, trwałego i niejednoznacznego tworzywa, jakim
są słowa – wodzące na pokuszenie i usilnie dopraszające się
naszej uwagi. Aby otworzyć przed czytelnikiem świat naszej
opowieści, musimy używać tych najbardziej sugestywnych słów,
budować ze zdań solidne, dotykalne mosty, by czytelnik mógł
bezpiecznie przez nie przejść; wyrwać się na chwilę ze swojego
świata i wejść do naszego, powieściowego.
Często
odnoszę wrażenie, że większość ludzi nie postrzega pracy
pisarza jako pracy, a zawodu pisarza za żaden zawód nie uważa, co
najwyżej za hobby. Tymczasem, aby napisać książkę (dobrą
książkę) i ją wydać, trzeba wysiłku należącego do tych
największych, wysiłku umysłowo-fizycznego.
Czytajcie
„Maszynę do pisania” z myślą, że to „tylko” teoria.
Teoria to baza, wiedza na temat istnienia pewnych narzędzi. Dopiero
codzienny i cierpliwy trening czyni mistrza.
„Masz
jakiś nadmiar w sobie lub jakiś brak, którym chcesz się
podzielić. Z tego rodzą się książki. To jest właśnie twój
dar.” (s. 17)