źródło zdjęcia: Foto © by Ekko von Schwichow
Dziś
Herta Müller, laureatka Literackiej Nagrody Nobla z 2009 roku,
obchodzi swoje 63 urodziny. Jeśli ktoś już miał okazję spotkać
się z jej twórczością, wie, że nie jest to twórczość radosna,
ale pełna skondensowanego cierpienia. Do tej pory przeczytałam
dwie jej książki – a właściwie książeczki ze względu na ich
niewielką objętość – „Głód i jedwab” i „Dziś wolałabym
siebie nie spotkać”. Obie stanowią porażający opis życia w
czasach totalitaryzmu.
„Głód
i jedwab” to zapis doświadczenia osoby, która dzieciństwo i
młodość spędziła w kraju komunistycznej dyktatury. Aby
opowiedzieć o tym, co działo się w Rumunii, Jugosławii i
banackiej wsi w czasach, gdy kontroli poddane było wszystko,
począwszy od sfer tak prywatnych jak kobiece ciało, autorka wybiera
formę eseju. Podczas gdy w świecie opisywanym przez Herte Müller
myślenie było czynnością zakazaną, to w jej esejach myśl
stanowi punkt centralny. Myśl dążąca do prawdy, metaforyczny
obraz i konkret wydarzeń przenikają się, tworząc wiarygodne
świadectwo obłędu głodu, lęku i nieufności.
„Tasak
połyskiwał. Sprzedawca rąbał czerwono-niebieski zamarznięty
kamień. Przed wagą stała kolejka. Ludzie o tępych spojrzeniach.
(...) Kamień składał się z kurzych szyjek, skrzydeł, nóg, głów.
Zostały włożone do wody i zamrożone. (...) Na wpół suche drzewa
rzucały cienie składające się tylko z gałęzi. Na chodnikach
wyglądały jak koślawe poroże. Obok nich przechodziła kobieta w
szpilkach. (...) Swoją grudkę mięsa trzymała tuż przy
bladoczerwonej jedwabnej sukience. (...) Pomyślałam: głód i
jedwab.*”
Bohaterką
„Dziś wolałabym siebie nie spotkać” jest pracownica fabryki
tekstylnej, która co tydzień jeździ do siedziby SB na
przesłuchanie. Prawie nie ma tu akcji, za to jest dużo wspomnień,
nieuporządkowanych i przygnębiających obrazków z przeszłości
pojawiających się w głowie kobiety podczas jazdy tramwajem.
Przeszłość okazuje się równie mroczna jak teraźniejszość;
przyglądamy się bowiem m.in. patologicznemu małżeństwu rodziców
bohaterki, dowiadujemy się o zesłaniu jej dziadków do obozu pracy
czy o śmierci najlepszej przyjaciółki.
„Obojętność
powoduje zaniedbanie zewnętrzne, w jej przypadku tak nie było. Była
raczej wewnętrznie zdziczała albo dumna z samotności, albo obca
samej sobie, odkąd zerwała się ta więź. Ani radosna, ani smutna,
z niezmiennym wyrazem twarzy. Szklanka wody miała w sobie więcej
życia niż ona. Przypominała ręcznik, kiedy się wycierała, stół,
kiedy z niego sprzątała, krzesło, kiedy siadała.**”
Dla
mnie książki Müller to przede wszystkim jej język – jedyny w
swoim rodzaju, metaforyczny, wybitny. Jej zdania są jak igła
przekuwająca materiał rzeczywistości, szpikulec zaostrzony do
granic możliwości.
* H.
Müller, Głód i jedwab, Wołowiec 2008.
**
H. Müller, Dziś wolałabym siebie nie spotkać, Wołowiec 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz