środa, 22 czerwca 2016

Ciepła opowieść na coraz cieplejsze dni, czyli „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg


„Smażone zielone pomidory” to powieść do szpiku amerykańska i kobieca, wzruszająca i zabawna, smakowita i lekka. Akcja rozgrywa się naprzemiennie na dwóch płaszczyznach czasowo-przestrzennych: w latach 30. XX wieku w restauracji Whistle Stop w Alabamie i w Domu Spokojnej Starości w Birmingham w latach 80. XX wieku. Starsza, sympatyczna pani Nina Threadgoode opowiada zagubionej w swoim życiu Evelyn Couch historie mieszkańców miasteczka Whistle Stop. Najczęściej wspomina Idgie Threadgoode, kobietę szczerą, impulsywną i niepokorną. Wizerunek Idgie dopełnia jej – przedstawiona w bardzo wiarygodny sposób – miłość do Ruth, z którą zakłada kawiarnię, wychowuje synka Kikutka i czyni dobro, na przykład karmiąc włóczęgów. Wątek lesbijski dotyczący relacji Idgie i Ruth został poprowadzony przez autorkę, która sama jest lesbijką, z dużą dozą empatii. Mimo że w książce nie ma opisów cielesnej namiętności występującej między kobietami, to nie sposób nie odczuć podczas czytania „Smażonych zielonych pomidorów” emocjonalnej intensywności charakteryzującej związek Idgie i Ruth.
Evelyn, kobieta w średnim wieku, której staruszka opisuje historie swoich przyjaciół z Whistle Stop, przechodzi trudny dla siebie czas. Od zajadania wewnętrznej pustki ciągle przybywa jej nowych kilogramów. Nie jest chora, nie umarł jej nikt bliski, ma męża i dzieci; pozornie nie dzieje się w jej życiu nic, co mogłoby stanowić przyczynę jej nerwowych załamań. Mimo to kobieta znajduje się w wewnętrznej rozsypce, nie czuje się wartościowa i nie dostrzega sensu swojego istnienia. Na szczęście kolejne spotkania w Domu Spokojnej Starości z Niną Threadgoode zaczynają budzić ją do życia. Evelyn zaczyna interesować się czymś poza słodkościami, którymi karmi siebie i starszą panią. Z niecierpliwością oczekuje kolejnych słodko-gorzkich opowieści o Whistle Stop, a opowiadająca je staruszka niepostrzeżenie staje się jej najlepszą przyjaciółką i pocieszycielką.
W Whistle Stop toczy się zupełnie zwyczajne życie, które obserwujemy, słuchając Niny i czytając zabawny „Tygodnik Dot Weems”. W zwyczajnym życiu zdarza się jednak nadzwyczajne cierpienie, dlatego też w Whistle Stop spotkamy się nie tylko z obrazem codzienności amerykańskiego miasteczka, ale też z mniej lub bardziej tragicznymi wydarzeniami, takimi jak: śmierć, utrata miłości, rasistowskie prześladowania i zagadkowa zbrodnia. Wszelkie przywoływane przez Ninę zdarzenia są przez nią traktowane jako naturalne, nieusuwalne elementy życia. Staruszka akceptuje to, co było. Nie ma w niej goryczy, żalu, smutku czy znużenia.
Niektórzy mogą odnieść wrażenie, czytając „Smażone zielone pomidory” lub ich recenzje, że jest to banalna opowieść-pocieszacz dla popłakujących nad rosołem gospodyń domowych. Owszem, jest w tej książce pocieszenie, jest też zagubiona kobieta w wieku menopauzalnym i wiele innych kobiecych postaci. Nie można jednak na podstawie obecności tych motywów przyporządkowywać automatycznie „Smażonych zielonych pomidorów” do tego – niestety sporego – obszaru literatury kobiecej, który jest traktowany z pobłażliwo-pogardliwym uśmieszkiem. Język powieści jest przystępny, ale nieokrojony z literackości; wspomnienia Niny Threadgoode to barwna, smakowita gawęda. Książkę wypełnia życiowa mądrość, czyli taka, której nie da się nabyć inaczej, niż tylko żyjąc na tyle długo, by mieć możliwość doświadczenia życia we wszystkich jego przejawach, odrzucenia swojego, często idealistycznego wyobrażenia świata i zaakceptowania świata takiego, jaki jest.
Bez względu na to, czy potrzebujecie wsparcia i dobrego słowa jak Evelyn, czy też nie, czytajcie (i przyrządzajcie) „Smażone zielone pomidory”, bo warto. :)
Tytułowy przepis na zachętę (i do jedzenia, i do czytania) poniżej:

Smażone zielone pomidory

1 średni zielony pomidor na osobę
sól
tłuszcz z bekonu
biała mąka kukurydziana
pieprz
Pokrój pomidory na plastry o grubości około pół centymetra, posyp je solą, pieprzem, a potem obtocz z obu stron w mące. W dużej rynience podgrzej tyle bekonu, by przykrył dno, i smaż pomidory, aż po obu stronach lekko się zarumienią.
Niebo w gębie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz