środa, 29 czerwca 2016

Lato w mieście. „Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero” Magdaleny Rittenhouse




Kilka dni temu pisałam o wakacjach z Andrzejem Stasiukiem i Sandrą Petrignani. Teraz przyszła pora na wakacje z Magdaleną Rittenhouse i jej „Nowym Jorkiem”. 
„Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero” to pierwsza książka dziennikarki i tłumaczki Magdaleny Rittenhouse. Autorka opowiada z pasją o monumentalnym symbolu miejskości, chaotycznej różnorodności i nowości, jakim stał się w powszechnej świadomości Nowy Jork.
Po przeczytaniu książki, Nowy Jork jawi się jako miejsce, w którym znajduje się o wiele więcej miejsc wartych odwiedzenia, niż moglibyśmy to sobie wyobrazić. O czym m.in. opowiada dziennikarka? O holenderskich początkach miasta, Strandzie, czyli osiemnastomilowej, niemalże stuletniej księgarni, Nowojorskiej Bibliotece Publicznej, z której zasobów skorzystać może każdy, o Central Parku, który na początku swojego istnienia umożliwiał przebywanie w jednym miejscu ludziom różnych warstw społecznych, pięknym dworcu Grand Central, synagodze w Chinatown i o wielu innych budynkach, miejscach i przedsięwzięciach. Rittenhouse przywołuje historie poszczególnych budowli, nie zapominając o tworzących je ludziach. Ściśle splata opowieść o konkretnym budynku z opowieścią o życiu i charakterze jego twórcy. Dzięki wypełnionej wizerunkami ludzi narracji autorki, uświadomiłam sobie, że często zdarza mi się patrzeć na miejskie kamienice, wieżowce czy mosty bez choćby półminutowej refleksji nad wysiłkiem ich budowniczych i architektów.
Nowy Jork to miasto tak ogromne i różnorodne, że znajdzie się w nim miejsce zarówno dla szklanych architektonicznych cudów i biznesowych burżujów, jak i dla zielonego Central Parku i odwiedzających go świtem obserwatorów tropikalnych ptaków. Wewnątrz zatłoczonej, chaotycznej metropolii dzięki ludzkim staraniom nie zabrakło też przestrzeni dla dzikiego parku zbudowanego na nieużywanych szynach kolejowych. Natomiast jeśli ktoś czuje potrzebę publicznego wyspowiadania się, może przyjść na spotkanie grupy Moth, by opowiedzieć wybraną historię ze swojego życia.
W historii Nowego Jorku znajdziemy też przykłady celowego lub przypadkowego poświęcenia się innym ludziom czy jakiejś idei. Bardzo ważną rolę odegrała swego czasu książka o slumsach Lower East Side Jacoba Riisa. Działalność jej autora stanowiła zalążek, z którego rozwinęła się grupa tak zwanych dzieci Riisa, niosących pomoc najbardziej potrzebującym imigrantom. Natomiast budowa do dziś wzbudzającego zachwyt mostu Brooklińskiego pochłonęła wiele ofiar: setki robotników straciło zdrowie lub nawet życie, inżynier konstrukcji mostu Roebling umarł na tężec po tym jak prom przybijający do brzegów Brooklynu zmiażdżył mu nogę, a jego syn, zastępując go, rozchorował się – bardzo osłabł jego wzrok i słuch, został też częściowo sparaliżowany.
Obszerność zamieszczonej na końcu książki bibliografii pomaga nam sobie uświadomić, jak wiele pracy musiała włożyć Magdalena Rittenhouse w przygotowanie swojej publikacji. Chociaż autorka nie zarzuca nas wszelkimi możliwymi faktami naraz, a jej styl jest swobodny i barwny, to w lekturę trzeba włożyć wysiłek. Dziennikarka twierdzi, że mimo napisania książki, nie udało jej się oswoić Nowego Jorku. Zamknięcie fascynacji tą metropolią na kartach „Nowego Jorku” nie sprawiło, że autorka ujarzmiła nowojorski tygiel – miasto miast i miasto-symbol nadal ma nad nią władzę. My możemy poddawać się jego sile, czytając książkę Rittenhouse po bożemu, czyli od początku do końca lub wybierając rozdziały traktujące o tych fragmentach nowojorskiej rzeczywistości, które akurat mamy ochotę poznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz