Kilka dni temu pisałam o wakacjach z Andrzejem Stasiukiem i Sandrą Petrignani. Teraz przyszła pora na wakacje z Magdaleną Rittenhouse i jej „Nowym Jorkiem”.
„Nowy
Jork. Od Mannahatty do Ground Zero” to pierwsza książka
dziennikarki i tłumaczki Magdaleny Rittenhouse. Autorka opowiada
z pasją o monumentalnym symbolu miejskości, chaotycznej
różnorodności i nowości, jakim stał się w powszechnej
świadomości Nowy Jork.
Po
przeczytaniu książki, Nowy Jork jawi się jako miejsce, w którym
znajduje się o wiele więcej miejsc wartych odwiedzenia, niż
moglibyśmy to sobie wyobrazić. O czym m.in. opowiada dziennikarka? O
holenderskich początkach miasta, Strandzie, czyli osiemnastomilowej,
niemalże stuletniej księgarni, Nowojorskiej Bibliotece Publicznej,
z której zasobów skorzystać może każdy, o Central Parku, który
na początku swojego istnienia umożliwiał przebywanie w jednym
miejscu ludziom różnych warstw społecznych, pięknym dworcu Grand
Central, synagodze w Chinatown i o wielu innych budynkach, miejscach
i przedsięwzięciach. Rittenhouse przywołuje historie
poszczególnych budowli, nie zapominając o tworzących je ludziach.
Ściśle splata opowieść o konkretnym budynku z opowieścią o
życiu i charakterze jego twórcy. Dzięki wypełnionej wizerunkami
ludzi narracji autorki, uświadomiłam sobie, że
często zdarza mi się patrzeć na miejskie kamienice, wieżowce czy
mosty bez choćby półminutowej refleksji nad wysiłkiem ich
budowniczych i architektów.
Nowy
Jork to miasto tak ogromne i różnorodne, że znajdzie się w nim
miejsce zarówno dla szklanych architektonicznych cudów i
biznesowych burżujów, jak i dla zielonego Central Parku i
odwiedzających go świtem obserwatorów tropikalnych ptaków.
Wewnątrz zatłoczonej, chaotycznej metropolii dzięki ludzkim
staraniom nie zabrakło też przestrzeni dla dzikiego parku
zbudowanego na nieużywanych szynach kolejowych. Natomiast jeśli
ktoś czuje potrzebę publicznego wyspowiadania się, może przyjść
na spotkanie grupy Moth, by opowiedzieć wybraną historię ze
swojego życia.
W
historii Nowego Jorku znajdziemy też przykłady celowego lub
przypadkowego poświęcenia się innym ludziom czy jakiejś idei.
Bardzo ważną rolę odegrała swego czasu książka o slumsach Lower
East Side Jacoba Riisa. Działalność jej autora stanowiła zalążek,
z którego rozwinęła się grupa tak zwanych dzieci Riisa, niosących
pomoc najbardziej potrzebującym imigrantom. Natomiast budowa do dziś
wzbudzającego zachwyt mostu Brooklińskiego pochłonęła wiele
ofiar: setki robotników straciło zdrowie lub nawet życie, inżynier
konstrukcji mostu Roebling umarł na tężec po tym jak prom
przybijający do brzegów Brooklynu zmiażdżył mu nogę, a jego
syn, zastępując go, rozchorował się – bardzo osłabł jego
wzrok i słuch, został też częściowo sparaliżowany.
Obszerność
zamieszczonej na końcu książki bibliografii pomaga nam sobie
uświadomić, jak wiele pracy musiała włożyć Magdalena
Rittenhouse w przygotowanie swojej publikacji. Chociaż autorka nie
zarzuca nas wszelkimi możliwymi faktami naraz, a jej styl jest
swobodny i barwny, to w lekturę trzeba włożyć wysiłek.
Dziennikarka twierdzi, że mimo napisania książki, nie udało jej
się oswoić Nowego Jorku. Zamknięcie fascynacji tą metropolią na
kartach „Nowego Jorku” nie sprawiło, że autorka ujarzmiła
nowojorski tygiel – miasto miast i miasto-symbol nadal ma nad nią
władzę. My możemy poddawać się jego sile, czytając książkę
Rittenhouse po bożemu, czyli od początku do końca lub wybierając
rozdziały traktujące o tych fragmentach nowojorskiej
rzeczywistości, które akurat mamy ochotę poznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz