środa, 13 lipca 2016

Słów kilka o Alice Munro

Kanadyjska laureatka literackiej Nagrody Nobla, Alice Munro, trzy dni temu, czyli 10 lipca skończyła 85 lat. Do tej pory przeczytałam trzy zbiory jej opowiadań: „Dziewczęta i kobiety”, „Taniec szczęśliwych cieni” i „Zbyt wiele szczęścia”. 
W „Dziewczętach i kobietach” poznajemy losy Del Jordan, bohaterki, która pojawia się w każdym opowiadaniu tego zbioru. Del najpierw mieszka na prowincjonalnej lisiej farmie razem z ojcem i bratem, potem przeprowadza się do matki, postaci nietuzinkowej – konserwatystki w kwestii wychowania córki, roznosicielki encyklopedii i agnostyczki. Obserwujemy dorastanie Del, jej przemianę z dziewczyny w kobietę i seksualne fascynacje, a także naukowe ambicje i poszukiwania odpowiedniego dla siebie Kościoła. Akcja opowiadań osadzona jest w latach 40. XX wieku. Podczas czytania książki towarzyszyło mi wrażenie, że Del to sama Alice Munro, a nie fikcyjna postać.
Wiele opowiadań Munro dotyczy rzeczy, spraw, zdarzeń i osób z pozoru nieistotnych; pisarka, dzięki swojej ponadprzeciętnej zdolności obserwacji ludzkich zachowań, potrafi opisywać to, co zdaje się mało ważne, tak, by nadać temu sens. Forma, jaką wybrała sobie autorka (i której jest wierna) i treść jej tekstów przemyca nam informację dotyczącą jej światopoglądu: ona nie postrzega ludzkich życiorysów jako spójnych i przewidywalnych – według pisarki działania ludzi często nie są logiczne, dodatkowo przypadek plącze losy i dzieli życiorysy na pół czy więcej odrębnych fragmentów, nie pozwala funkcjonować w spokoju. Historie opowiadane przez noblistkę są wiarygodne; autorka przechadza się z lusterkiem po gościńcach Ontario i odbija w nim postacie swoich bohaterek, z empatią pochyla się nad nimi, a następnie wymyśla historie, które mogły przeżyć. Munro pisze swego rodzaju fikcyjne reportaże, zapisuje powszechne doświadczenia kobiet, odbanalizowując je i nadając im znaczenie. Ktoś, kogo nie ominęła nieprzewidywalność losu, będzie odczuwał te historie nie jak wyssane z palca, ale wręcz przeciwnie, jak "wyssane" wprost z życia. Proza Munro funkcjonuje na cienkiej, niezbyt wyraźnej granicy między dwoma literackimi światami: światem literatury, którą można czytać swobodnie i z przyjemnością, takiej, która nie wymaga od czytającego bycia zawodowym krytykiem literackim, a rzeczywistością literatury bardzo ambitnej, wymagającej od czytelnika erudycji. Opowiadania Munro uchylają cienką zasłonę między tym, co widzialne i poznawalne, a tym, co przeczuwalne, tajemnicze i niepokojące w naturze ludzkiej. Nie czujemy spokoju, czytając prozę Munro; autorka pochyla się nad nami i delikatnie wybudza nas ze snu, a gdy otwieramy oczy, widzimy jak jej usta powleka uśmiech, a oko porozumiewawczo mruga.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz